- autor: Przemek Przybyłek, 2010-03-27 22:58
-
KS Garda Purda-Glks Jonkowo 1:4. Drużyna z purdy zaczeła mecz w swoim najsilniejszym składzie, gdyz po długiej nieobecności do składu wrócił prawy obrońca, Kamil Piszczatowski.Mecz był rozgrywany przy niemal pustych trybunach, ale choć frekwencja wynosiła jedynie 12 osób doping był porównywalny z meczami takich klubów jak:Real Madryt czy Omonia Nikozja.Na samym początku gra zatrzymała się w środku pola z niewielką przewagą gospadarzy,mimo znacznej przewagi gabarytowej drużyny z Jonkowa, przez pierwsze 15 minut karty na boisku rozdawali filigramowi ofensorzy GARDY.Sytuacja odróciła się diametralnie po pierwszym ataku gości,kiedy bramkarz wybił piłkę na róg,do piłki podszedł zawodnik Jonkowa i wrzucił piłkę wprost na głowę nie pilnowanego kolegi,który umieścił ją w bramce.Do konca połowy było już tylko gorzej,GLKS strzelił jeszcze 2 bramki a atmosfera na trybunach robiła się coraz bardziej napięta,a obrońcy Purdy upodobali sobie faulowanie żółto-butego zawodnika Jonkowa,który po każdym faulu podnosił się,aż do momentu kiedy wziął sie za niego Kamil Piszczatowski,który jednym wejściem narobił pracy Irenuszowi Strzeleckiem,który odpowiadał za pomoc medyczną podczas spotkania.W ostatnich minutach pierwszej połowy umiejętnością opanowania emocji popisali się bramkarz i stoper gości,którzy podając sobie piłke w lekceważący sposób umieścili ją w bramce.
W czasie przerwy w szatni trener oraz kapitan musieli dać do słuchu swoim podopiecznym,ponieważ ci wyszli na murawą w bojowych nastawieniach.W składzie GARDY nastąpiły zmiany: Bartosza Tomale,który nie radził sobie zupełnie w pierwszej połowie zastapił Łukasz Karpiński,oraz zmiana taktyczna,z boiska zszedł Kamil Krajewski, wszedł Krystian Zink zastepują w bramce Arkadiusza Surowieckiego,który od przerwy pomagał swojemu bratu Rafałowi w ataku.Druga połowa zaczęła się rozgrywać do jednej bramki i tylko dzieki szczęsciu obronców GARDY nie mielismy deszczu bramek,a jedynie jedną,która wzbudziła furie u niektórych kibiców.Zadanie obronców było tym trudniejsze,ponieważ z każdej strony boiska ustawiło sie kilku niespełnonych piłkarzy,próbujących dawać dobre rady,których nie wytrzymał stoper i zarazem dyrygent obrony Łukasz Krajewski i krzyknął w kierunku jednego z nich słowa "przecież kurwa sam tu nie bedę grał",za co otrzymał kare 3 minut poza boiskiem.Nie popisał sie też sędzia tego spotkania,kiedy podczas swojej najlepszej akcji brutalnie faulowany był napastnik gospadarzy.Sędzia stał obojętnie 10 metrów dalej.Należy również dodać,że w rundzie jesiennej z tą samą drużyną przegraliśmy 9:0,tak więc jest pewna poprawa.Dziękujemy i zapraszamy na kolejny mecz,który odbędzie się już za dwa tygodnie w Purdzie.
Przemysław Przybyłek